Rozdział 5

Midorima patrzył w puste oczy Takao i zastanawiał się co stanie się tym razem. 
- Szkoda tego zdjęcia było ładne, nie sądzisz? Szkoda go...
To było co najmniej podejrzane. Takao wersja evil rozmawiał w miarę normalnie z Midorimą. Zielonowłosego, aż zatkało. Pytanie było tylko co Takao ma w planie. W końcu powiedzmy sobie szczerze chyba żaden głupi nie uwierzyłby w to, że wszystko jest tu w porządku, a jako, że Midorima do należał raczej do grupy ludzi inteligentnych. 
- Tak, ale wydaje mi się że rozbiła się tylko ramka jak Ci na nim zależy mogę kupić nową.
- Tak to byłoby miłe z twojej strony. To zdjęcie przypomina mi czasy kiedy jeszcze byliśmy szczęśliwi...
- A teraz już nie jesteśmy?
Spytał Midorima, a na twarzy Takao pojawił się dziwny uśmiech, który śmiało można by nazwać lekko psychopatycznym. Nawet Akashi by się go nie powstydził.
- Powiedz mi dobrze się dzisiaj bawiłeś?
- Było całkiem fajnie...
- Zwłaszcza kiedy pojawili się Aomine i Kise, nie? Kise strasznie Cię podziwia wiesz?
- Co masz na myśli?
- Myślisz, że nie widzę jak na niego patrzysz. Nie mówiąc już o tym jak często spotykasz się z Akashim i ta pielęgniarka jak jej tam było...Momoi? Zresztą mniejsza oto. Dobrze się z nimi bawisz prawda. Łatwo Ci poszło zastąpienie mnie!
Zanim Midorima zdążył cokolwiek odpowiedzieć szatyn rzucił się na Midorimę. Kazunari nachylił się nad jego uchem i wyszeptał:
- Jesteś mój i tak już zostanie czy tego chcesz czy nie.
***Info: Tu przewinę akcję...bo poziom zboczenia w tej część osiągnął level hard więc i w ogóle to było jakieś beznadziejne...Karuś nie nadaje się do opisywania seksu >.<' Następnym razem bardziej się postaram. Jeśli będzie następny raz***
Następnego dnia Midorima obudził się na podłodze. Bolało go siedzenie jak i nogi jak i...wszystko inne. Pomimo tego widząc nagiego Takało leżącego obok siebie zgromadził resztki siły i zaniósł szatyna do łóżka w końcu pomimo wydarzeń ostatniej nocy on nie potrafił być na niego wściekł. Jak mógłby być na niego wściekły za coś czego nie zrobił...to znaczy nie...to znaczy...Midorima sam już nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Zadawał sobie dużo pytań w końcu co jeśli ten Takao mówi i robi to co prawdziwy chciałby zrobić i powiedzieć, ale boi się reakcji Midorimy? Co jeśli Takao naprawdę mu nie ufa? Co jeśli Takao posądza go o zdradę? I jeśli to prawda to co powinien zrobić? Było to zdecydowanie za dużo niewiadomych i za dużo pytań na które zielonowłosy pomimo starań nie był w stanie znaleźć odpowiedzi. Chociaż szczerze mówiąc on nie chciał znać odpowiedzi. Bał się ich. Bał się usłyszeć, że to wszystko to prawda. Bał się usłyszeć, że ich związek z Kazunarim nie ma sensu. W końcu czym jest wart związek bez zaufania w którym partner boi powiedzieć się partnerowi co myśli? Taki związek jest niczym.
Po zaniesieniu Kazunariego do sypialni Midorima udał się do łazienki i przeżył lekki szok widząc swoje odbicie. Blady z podbitym okiem nie mówiąc już o tej kupie malinek. Śladów na udach po dłoniach Takao. Krew pomieszana ze spermą chłopaka, która dalej lekko ciekła. Zielonowłosy sam nie przypuszczał, że jest tak bardzo podatny na tego typu ślady, ale one wszystkie są nie ważne. Dużo ważniejsze było jak je ukryć. W końcu pomimo tego jak bardzo Takao go skrzywdził chłopak nie miał serca mu o tym powiedzieć. On sam by sobie nie wybaczył gdyby zrobił Kazunariemu coś podobnego, bo go kochał, a jeśli chłopak też go kocha to. Stop to było za dużo. Jak to jeśli? Skąd u niego nagle takie zwątpienie w uczucia chłopaka. Midorima sam nie był w stanie uwierzyć w to co przed chwilą pomyślał. Jak to jeśli? Shintarou nie miał pojęcia co powinien zrobić. Jedyne co wiedział to to, że musi coś zrobić i to jak najszybciej. Póki jest jeszcze co ratować. Póki wierzy w to, że jest to możliwe. Póki jeszcze ma na to siłę. Póki poznaje samego siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz