Rozdział 3

Droga do wesołego miasteczka była okropna...to znaczy zależy dla kogo. Takao miał ubaw po pachy żartując z Midorimy, któremu, aż żyłka na szyj pulsowała, bo powiedzmy sobie szczerze korek w którym przyszło stać tej dwójce do małych nie należał.
- Shin-chan znowu nie przesadzaj czytałem gdzieś, że stanie w korku zbliża do siebie ludzi!
- Takao ile razy Ci mówiłem, żebyś przestał czytać te bzdury nanodayo...po za tym nie chcę spowodować wypadku więc przestań!
- Wypadek...może przy odrobinie szczęścia będę się mógł przejechać karetką?!
- Nawet o tym nie myśl!
Nasza dwójka ciągnęła swoją kłótnię całą drogę, która trwała zdecydowanie dłużej niż zaplanował Midorima, ale w końcu dla Takao mógłby i całe swoje życie stać w korku. Najważniejsze, żeby czarnowłosy był przy nim...On, a nie tamten ktoś kogo Midorima od nie dawna nazywał tak samo jak miłość swojego życia.
- Widzisz Shin-chan wcale nie było tak źle dojechaliśmy i nie było wypadku!
- Tak...więc...może łaskawie oddałbyś mi już moje OKULARY!!!
- Hmm...nie!
Oczywiście Midorima nie miał zamiaru puścić Kazunariemu płazem ucieczki z jego okularami, ale z zemstę, która będzie genialna trzeba będzie odłożyć, bo zielony potknął się o pierwszy kamień leżący na jego drodze. W myślach rzucił wiązanką podwórkowej łaciny w końcu Tsundere nie przystoi mówić czegoś takiego na głos. Oprócz tego Shintarou obiecał sobie, że sprawi sobie soczewki.
- Shin-chan nic Ci nie jest?
- Właśnie wywaliłem się na twarz...więc spróbuj sam odpowiedzieć sobie na swoje pytanie...nanodayo.
- Dobrze, że na sali jest lekarz!
Takao po kolejnych przekomarzankach w końcu pomógł Midorimie wstać z podłogi i oddał mu jego okulary. Po zapłaceniu biletów wstępu Takao jak to na niego przystało wpadł na genialny pomysł, żeby zaciągnąć zielonego na hot dog'a, a potem wsadzić na kamikadze! Tak...w końcu Takao lubił denerwować Midorimę, ale to w myśl zasady kto się lubi ten się czubi czy też przeciwieństwa się przyciągają jak tam kto woli.
- Takao nie jestem pewie czy to dobry pomysł...
- Boisz się!
- Wcale nie!
- Wcale tak!
- NIE!!!
- Patrz nawet te dziesięciolatki się nie boją.
- Takao to dziecko ma NAJMNIEJ czternaście lat.
- To i tak o połowę mniej niż ty!
Po kolejnej krótkiej wymianie zdań zielonowłosy w końcu odpuścił i żeby uszczęśliwić Takao wsiadł na karuzelę czego pożałował w momencie kiedy ta zrobiła jedno okrążenie. Po skończonej rundzie pierwszym przystankiem nie był Takao, który jak przypuszczał zielonooki czeka na zdanie relacji z przeżyć chłopaka. Pierwszym przystankiem był śmietnik do którego Midorima musiał zwrócić nie tylko Hot Dog'a, ale i śniadanie. Kiedy miał zamiar wyciągnąć głowę z kosza coś z wielką siłą wepchnęło do z powrotem do środka i to tak głęboko, że maź, którą przed chwilą z siebie wydalił wylądowała na jego twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz