Dzień miał być dniem jak każdy inny. Midorima obudził się w swoim
gabinecie i stwierdził, że znowu zasnął w pracy. Nie było to dla niego
nic nowego. Wręcz przeciwnie często mu się to zdarzało. W końcu praca
lekarza jest jaka. Jednak Midorima nie narzekał w końcu mogło być
gorzej. Mógł skończyć jak Kuroko bawiąc się z dziećmi w przedszkolu, a
tego to chyba nawet jego stalowe nerwy nie wytrzymały. Zielonowłosy
pozbierał swoje rzeczy z biurka i udał się w drogę powrotną do swojego
mieszkania. Wbrew temu co utrzymywał Shintarou co dnia śpieszył się do
domu. Kiedy miał pewność, że nikt go nie obserwuje biegł...dlaczego? To
proste w końcu w domu czekał Takao, który jak zwykle był strasznie
zmartwiony o Midorimę...ale nie do końca z tego powodu z którego
Midorimie się zdawało. W końcu zielonowłosy był atrakcyjnym młodzieńcem
Takao to wiedział, a skoro on to zauważył to równie dobrze mógłby to
zrobić, któryś znajomych z pracy Midorimy...i co wtedy? Kazunari nie był
nawet w stanie sobie wyobrazić co stało by się gdyby pewnego dnia w
jego życiu zabrakło tego zrzędliwego okularnika.
Midorima wszedł
do domu i szukał wzrokiem czarnowłosego, który był w kuchni. Midorima
spojrzał na chłopaka i od razu zauważył, że coś jest nie tak. Niby Takao
wyglądał tak jak zawsze, ale brakowało tego błysku, który zawsze był w
jego oczach. Błysku szczęścia, który sprawiał, że Midorimie chciało się
żyć od samego spojrzenia w jego oczy.
- Takao wszystko w porządku?
Brak
odpowiedzi ze strony szatyna tym bardziej zdziwił Midorimę, który
pomału zaczynał się martwić o Takao w końcu od kiedy chłopak mu nie
odpowiada, a dokładniej ignoruje? Takao natomiast w końcu podniósł swoje
oczy znam patelni i przeszył wzrokiem Midorimę. Oczy szatyna przeraziły
Midorimę. Były tak jakby puste...nie tylko bez charakterystycznego
błysku, ale i bez jakichkolwiek uczuć...po prostu puste.
- Takao...wszystko z tobą w porządku? Źle się czujesz?
- Czuję się świetnie, a ty jak było w pracy? Pewnie znowu miałeś dużo do zrobienia?
- Tak miałem...jeszcze coś do załatwienia?
- Ach...tak rozumiem...
Nie
tylko oczy Takao zdradzały, że coś jest z nim nie tak. Również głos
chłopaka był pusty bez emocji. Midorima widział jak ruszają się usta
niebieskookiego, ale miał wrażenie, że to nie on do niego mówi...miał
nadzieję, że to nie on do niego mówi.
Niestety z Takao coś się
stało, a Midorima nie był sobie w stanie wyjaśnić co...niby zielonowłosy
już częściej obserwował jak Takao zachowywał się nieswojo, ale nigdy
nie, aż tak po za tym szybko mu przechodziło. Teraz siedział przy stole
na przeciwko Kazunariego w którym nie widział ani krzty z Takao.
- Możesz mi w końcu powiedzieć co robiłeś dzisiaj w pracy?
- Miałem dużo papierów do...
-
Nie kłam...dzwoniłem wczoraj, bo się o Ciebie martwiłem powiedzieli mi,
że pewnie poszedłeś do domu, bo miałeś dzisiaj mało do zrobienia. Czemu
nie wróciłeś?
Midorima nie wiedział co miał odpowiedzieć. To
prawda, że miał dzisiaj mniej pracy niż zwykle, ale była to papierkowa
robota, a on był zmęczony więc po prostu zasnął w gabinecie. Każdemu,
może się zdarzyć prawda? Niestety próby wytłumaczenia tego szatynowi
okazały się syzyfową pracą. Chłopak po prostu nie chciał słuchać żadnych
tłumaczeń swojego partnera.
- Powiedz po prostu, że nie chcesz ze mną spędzać czasu...
- Kiedy...to nie tak!
Midorima
podniósł głos, bo fakt, iż Takao nie chciał go słuchać był
denerwujący...zwłaszcza, że miał poczucie winy. W końcu, może faktycznie
stawiał swoją pracę na pierwszym miejscu? Możliwe, że naprawdę
zaniedbał Takao? Nie to nie możliwe w końcu zawsze spędzał wolne dni z
szatynem i starał mu się to wszystko wynagrodzić, ale jeśli robił to tak
wspaniale to skąd ta reakcja.
- Widzisz nie jesteś nawet mi w stanie sprzedać dobrej wymówki.
- Kiedy ja nie potrzebuję żadnej wymówki, bo nic złego nie zrobiłem!
I
wtedy to się stało Takao po prostu wstał i spoliczkował Midorimę. Po
czym po prostu odszedł z opuszczoną głową. Midorima słyszał już tylko
trzask drzwi. Zielonowłosy również postanowił wyjść i złapać powietrze w
końcu kłótnia z Takao nie miała sensu. Pytane co stało się z Kazunarim
męczyło go całą drogę.
Po pół godziny bez celowego błąkania się po
parku zielonowłosy stwierdził, że pora wracać do domu. Drzwi otworzył
mu Takao...błysk w jego oczach wrócił i uśmiechał się?
- Shin-chan znowu zasnąłeś w pracy? Mogłeś przynajmniej zadzwonić martwiłem się, ale nie ważne...jesteś głodny?
- Ale...my przed chwilą jedliśmy...?
- Niby kiedy?
Midorima
nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. Takao jeszcze przed chwilą
wyglądał jakby chciał skoczyć z najbliższego mostu, a teraz skacze
zadowolony po mieszkaniu jak zawsze i...zupełnie nic nie pamięta?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz