Rozdział 4

Midorima leżał tak z głową we wlasnych rzygach modląc się żeby cała ta akcja nie była wynikiem kolejnej działalności Takao przeciwko niemu i na całe szczęście jak się później okazało ta sytuacja nie miała nic wspólnego z szatynem, a pewnym wrednym i niewychowanym osobnikiem o ciemnej skórze.
- Aominecchiiiiii!!!
- Co?
- Nie powinieneś wrzucać Midorimycchina do śmietnika...kto wie co tam są za bakterie! Po za tym, może się udusić i wtedy będziesz miał go na sumieniu i...i wpadniesz w depresję, a wtedy ja Ci ani gorsza do psychologa nie dołożę!!!
Udusić się w śmietniku? Midorima nie był w stanie wybrać, który z tych dwóch był głupszy...zresztą tego chyba nie dowie się do końca życia. W każdym razie blondyn i granatowłosy zaczęli się kłócić o to czy wypuścić Midorimę ze śmietnika czy nie i mogliby się tak kłócić do końca świata gdyby nie przybycie Takao...które zmotywowało Shintaro do walki o wypuszczenie ze śmietnika.
- Puszczaj Baka!
- Aominecchi! Puść go, bo się wścieknie i będzie zrzędzić!
Aomine w końcu zdecydował się na wypuszczenie biednego Midorimę ze śmietnika, a ten spojrzał na nich i no cóż reakcja była niezła. Aomine zaczął się turlać po ziemi i krzyczeć coś o tym, że rzygi na twarzy podkreślają zieloność jego włosów. Takao też zaczął się śmiać, ale on się przynajmniej próbował powstrzymać, a Kise zaczął grzebać w swojej torbie i wyciągnął chusteczki coś do dezynfekcji i kupę kremów, które Midorima mu oddał.
- Nie wiem co jest w tym śmiesznego nanodayo.
- Ja też nie przecież to jest tak obrzydliwe, że aż chce mi się rzygać!
Chwilę jeszcze panowała drobna kłótnia pomiędzy całą czwórką, aż nie postanowili, że pochodzą razem po lunaparku w końcu jak już się spotkali to czemu by nie? Midorima co prawda dalej był obrażony na Aomine w końcu jego tsunderowata duma została przez niego poważnie naruszona, ale...skoto Takao to odpowiada to się poświęci.
Chodzili po karuzelach prawie do późna, aż w końcu nie był czas na powrót do domu. W aucie Takao był nadzwyczaj spokojny co zmartwiło Midorimę w końcu biorąc pod uwagę jak szalał. Jednak bał się pytać czy wszystko w porządku, bo domyślał się jaka, może być odpowiedzi...nie chciał tego słyszeć...bał się tego słuchać. Bał się słuchać głosu Takao, który był bez emocji, który brzmiał jakby chłopak chciał rzucić się pod pociąg, który brzmiał jakby Kazunari go nienawidził.
Zaraz po tym jak weszli do domu szatyn zatrzasnął za sobą drzwi z hukiem, aż zdjęcie Midorimy i Takao wiszące w pobliżu spadło ze ściany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz